Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wybrał się w podróż życia do Pekinu. Jechał tam autostopem [ZDJĘCIA]

Robert Gąsiorek
Robert Gąsiorek
Karol Gut z Tuchowa przez półtora miesiąca uczestniczył w niezwykłej wyprawie. Przemierzył dystans blisko 11 tysięcy kilometrów praktycznie za grosze! Wszystko przez fascynację Mongolią.

Nad swoją podróżą życia 23-latek zaczął rozmyślać już w ubiegłym roku. Pierwotnie jego celem miała być Mongolia. Tuchowianin jest zafascynowany tym zakątkiem świata i kulturą jego mieszkańców.

- Zaczęło się od mongolskiej muzyki, na którą natknąłem się w internecie. Później dużo czytałem o tym kraju i postanowiłem, że muszę go zobaczyć - przyznaje Karol Gut.

Bo samolot był za drogi

Przelot do azjatyckiego państwa okazał się jednak zbyt drogi na kieszeń globtrotera-amatora. Nie poddał się jednak i zdecydował się na zupełnie inny środek lokomocji.

- Stwierdziłem, że skoro mam trochę czasu w wakacje, a jednocześnie ograniczony fundusz, to najlepszym sposobem na dostanie się do Mongolii będzie autostop - uśmiecha się.

Dokładnie planował podróż i już na tym etapie doszedł do wniosku, że Mongolia wcale nie będzie jego ostatnim przystankiem. - Przynajmniej z powrotem do Polski chciałem wrócić samolotem, a podróż ze stolicy Mongolii do naszego kraju okazała się droższa niż choćby z Pekinu. Dlatego końcowym etapem mojej podróży została stolica Chin - opowiada Karol Gut.

Eskapadę rozpoczął 8 lipca. Praktycznie nikomu ze swoich bliskich nie wspominał o wyprawie. - Rodzicom uchyliłem rąbka tajemnicy w ostatniej chwili. Mama się trochę martwiła, ale nie odradzała mi pomysłu - przekonuje Karol.

Cały dom na plecach

Zabrał ze sobą tylko niezbędne rzeczy. W plecaku zmieścił się namiot, śpiwór, kuchenka turystyczna oraz sztućce. Karol miał ze sobą również aparat fotograficzny, którym uwieczniał kolejne etapy podróży.

Pierwszego dnia najpierw spotkał się ze znajomymi w Krakowie, gdzie później złapał pierwszego „stopa”. Jak sam przyznaje, czekał tylko pół godziny zanim na kiwnięcie ręką zatrzymał jakiś kierowca.

Pierwszego dnia dotarł, aż do Augustowa. W kolejnych dwóch przejechał przez Litwę i Łotwę. - Gdy przekroczyłem rosyjską granicę, wtedy najdłużej czekałem, aż któryś kierowca się zatrzyma. Dopiero po pięciu godzinach udało mi się złapać pierwszy samochód - wspomina Karol.

Rosja kojarzy się mu jednak bardzo pozytywnie. Przekonał się, że ludzie są tam bardzo życzliwi. Przyjeżdżając do Moskwy trafił akurat na finał piłkarskich mistrzostw świata. Spotkał więc kibiców z Francji oraz Chorwacji. - Do stolicy Rosji przyjechałem dość późno i nie miałem noclegu. Ale okazało się, że w pobliżu strefy kibica była zamknięta część parku, wprost idealne miejsce na rozłożenie namiotu - uśmiecha się. 23-latek w większości nocował pod gołym niebem. Sporadycznie zdarzało się mu spędzać noce w hostelu lub u życzliwych ludzi w ramach couchsurfingu. A takich właśnie w Nowosybirsku, Pekinie czy Ułan Bator spotkał wielu.

Język to żadna bariera!

Mile wspomina też podróż z kierowcą rosyjskiego tira, z którym podróżował dwa dni z Czelabińska do Nowosybirska.

- Nie znałem języka rosyjskiego, ale nasz jest przecież podobny, więc jakoś dogadywałem się z kierowcami - wyjaśnia. Było więc o czym rozmawiać w drodze, albo wieczorami, przy piwie.

W pamięci Karola pozostanie także spotkanie z rosyjską parą, która zabrała go do swojej wiekowej łady. - Był to dosłownie rozpadający się samochód, zapalany na kabelki - śmieje się chłopak. Cała trójka dotarła do jednej z turystycznych miejscowości nad Bajkałem. Jego towarzysze zajmowali się tam sprzedażą waty cukrowej i popcornu, a Karol spędził tam dwa dni na plaży, grając w siatkówkę z wczasowiczami.

Prawdziwi ludzie stepu

Największą przygodę przeżył już w Mongolii. Złapał tam „na stopa” młodą parę. W pewnym momencie ich samochód zjechał z głównej drogi i popędził w głąb stepu. - Jechaliśmy bezdrożami, a ja nie mogłem się w żaden sposób porozumieć z tymi ludźmi. Byłem zaniepokojony - opowiada.

Samochód dotarł w końcu to małej osady. Kierowca przywitał się serdecznie z miejscowymi, którzy zaprosili do siebie też Karola. - Okazało się, że miałem okazję poznać prawdziwych mongolskich nomadów, którzy żyją wśród stepów - cieszy się tuchowianin. Miał okazję zobaczyć pracę koczowników przy uboju baranów i ich przyrządzaniu. Skosztował też pysznej zupy z baraniny i herbaty z mlekiem.

Niebo takie, jak nigdzie indziej

Dla tuchowianina pobyt na stepach okazał się wyjątkowy także z innego powodu. Od jakiegoś czasu interesuje się bowiem astrofotografią i wykonuje zdjęcia nocnego nieba.

- W tamtym miejscu było ono najpiękniejsze, jakie w życiu widziałem. Najbliższe miasta były oddalone o kilkaset kilometrów, więc niebo nie było „zanieczyszczone” sztucznym światłem - podkreśla.

Ostatnie dni spędził w Kraju Środka. Miał okazję przejść po Chińskim Murze oraz zobaczyć Zakazane Miasto i Świątynie Nieba w Pekinie.

23-latek już myśli o następnej podróży autostopem. - Było mi smutno, gdy musiałem już wracać. To jest uzależniające i już mnie ciągnie, żeby znów gdzieś pojechać - przyznaje.

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wybrał się w podróż życia do Pekinu. Jechał tam autostopem [ZDJĘCIA] - Gazeta Krakowska

Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto