Kto zostanie burmistrzem?

Rozpoczął się ostatni tydzień kampanii przed drugą turą wyborów samorządowych w Brzesku. Elekcja stała się konieczna, gdy mandat poselski zdobył poprzedni burmistrz Jan Musiał. Z dnia na dzień atmosfera robi się coraz bardziej gorąca. Kandydatom ubiegającym się o fotel szefa brzeskiego samorządu poparcia udzielają lokalni parlamentarzyści.

Najpierw poseł z Tarnowa Józef Rojek (PiS) oficjalnie wyraził swoje poparcie dla Grzegorza Wawryki. Kilka dni później minister skarbu Aleksander Grad (PO) przekonywał, że najlepszym wyjściem dla brzeszczan będzie postawienie na Bogusława Babicza.
Kiedy konferencję prasową zwoływał poseł z Brzeska Edward Czesak, łatwo było domyślić się, co będzie jej tematem przewodnim. Skoro PiS-owski parlamentarzysta przed pierwszą turą zaciekle atakował Jana Musiała i popieranego przez niego Babicza, można było w ciemno przewidzieć, że będzie nawoływać do głosowania na Wawrykę.

Ostatnim posłem, który zaangażował się w kampanię jest Jan Musiał, poprzedni włodarz miasta. Dzień przed jego konferencją odbyła się narada w szeregach brzeskiej Platformy Obywatelskiej. Pewna część członków tego ugrupowania była oburzona faktem, że popierany wcześniej przez PO Franciszek Brzyk pragnie przekonać swój elektorat, by 10 lutego stanął po stronie Babicza. Oburzenie wynikało z tego, iż Jan Musiał jest parlamentarzystą reprezentującym właśnie PO, a jednak za nic miał dyscyplinę partyjną i swojego poparcia udzielił dotychczasowemu sekretarzowi gminy Brzesko.

Druga tura wyborów burmistrza Brzeska odbędzie się w najbliższą niedzielę, 10 lutego. Pierwszą wygrał Bogusław Babicz, uzyskując 2608 głosów poparcia (31,5 procent). Tuż za nim był Grzegorz Wawryka - 2193 głosy (26,5 procent). Żaden z nich nie uzyskał ponad 50-procentowego poparcia, stąd konieczność przeprowadzenia dodatkowego głosowania.

Tydzień temu, bój o stanowisko burmistrza zakończyli: Franciszek Brzyk (1722 głosy), Krzysztof Ojczyk (1198), Tadeusz Ciurej (269) i Mirosław Wiśniowski (225). Frekwencja podczas pierwszej tury wyniosła nieco poniżej 30 procent.
Trudno oczekiwać, by ostatnie dni kampanii przyniosły rewelacje, mogące przechylić szalę zwycięstwa na korzyść któregoś z kandydatów. O wygranej zdecyduje zapewne niewielka różnica głosów.