Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trwa bój o życie 10-letniego Dawida Wrony. Rodzina prosi o pomoc w walce z śmiertelnym wrogiem

Krystyna Trzupek
Krystyna Trzupek
Dawid Wrona ma 10 lat i guza pnia mózgu. Rodzina walczy o nadzieję dla chłopca. - To jeszcze nie czas na pożegnanie - podkreśla pani Anna, mama 10-latka.

FLESZ - Najdłuższy tunel w Polsce gotowy

od 16 lat

Korytarz na oddziale onkologiczno-hematologicznym jest długi. Ściany w pokojach są żółte. Oddział D, gdzie przebywają dzieci z guzami, to najtrudniejszy odcinek w całym szpitalu. Obok leżą dzieci chore na białaczkę i na inne rodzaje nowotworów. Dla nich ratunkiem są przeszczepy, chemia. Na odcinku D, najtrudniej jest o nadzieję, ale paradoksalnie jest jej tam najwięcej. Jest tutaj 20 dzieci w różnym wieku, od 2 miesięcy do kilkunastu lat. Wszystkie łączy jedno: guz. W 90 procentach głowy. Nad łóżkiem Dawidka wisi obrazek z piłkarskiego meczu, który dostał od swoich przyjaciół. Na szafce nocnej kilka obrazków świętych przyniesionych ze szpitalnej kaplicy.

To tutaj, od 11 czerwca, jest jego dom.

Rozpacz

W maju u chłopca pojawiły się niepokojące objawy: problemy z równowagą, wzrokiem, nudności, bóle głowy, wymioty. Ze szkoły płynęły uwagi, że Dawid jest rozkojarzony, nie potrafi się skupić, często wpada w złość. Anna Wrona pochodząca ze Starej Wsi (obecnie mieszka w Żegocinie) zawiozła syna na badania do szpitala w Prokocimiu. Tomograf dał niepokojący obraz. Zlecono rezonans w trybie pilnym. Padła diagnoza: guz pnia mózgu.

Lekarz powiedział wprost: proszę pani, to jest guz mózgu, niewyleczalny, nieoperacyjny, złośliwy, naciekający na centralny układ nerwowy. - Do mnie to nie dotarło. Zapytałam, czy wytną guza i wyleczą Dawida - wspomina pani Ani. Padła odpowiedź lekarza: Pani mnie nie zrozumiała. Nikt na świecie nie podejmie się takiej operacji. Takich przypadków się nie operuje. Był wtorek. Gorący czerwiec.

- Świat runął nam na głowę. W czwartek mieliśmy jechać na zasłużone wakacje. Pojechaliśmy. Obiecałam sobie, że jeszcze na te kilka dni wyrwę synka ze szpitalnych murów, że na te kilka dni podaruję mu szczyptę beztroskiego dzieciństwa, że będzie tak, jakby tej diagnozy, choroby nie było, normalnie - opowiada pani Ania.

Po czterech dniach wrócili na pobranie biopsji. Po operacji nastąpił obrzęk mózgu. Dawid obudził się już innym dzieckiem. Przestał mówić, chodzić. Nastąpił paraliż lewej strony. Leczenie chemią trzeba było przerwać, bo chłopiec dostał ataków padaczki. - Było bardzo źle. Momentami myślałam, że to już koniec - wtrąca pani Anna. Wdrożono radioterapię skierowaną bezpośrednio na guza, by go powstrzymać przed rozrostem i obkurczyć.

Lekarze nie dawali nadziei. - Dzieci z takim guzem nie da się uratować. Może to potrwa rok, może dwa. Proszę cieszyć się każdą chwilą. Spełniać jego życzenia. Będzie chciał naleśniki, proszę mu je dać, będzie chciał pograć na tablecie, proszę mu nie zabraniać - tłumaczyła lekarka. Dawid miał w głowie guza już prawdopodobnie od dwóch, trzech lat. Rósł razem z czaszką. W końcu zaczął uciskać.

Wiara

Charakterny, konkretny, rezolutny, zawsze miał własne zdanie, żywe srebro. Zapalony piłkarz, wychowanek Klubu Beskid Żegocina, biegał na treningi dwa razy w tygodniu, jeździł na rowerze, pływał. Zarażał optymizmem i energią, przy tym o gołębim sercu, niesamowicie wrażliwy i pełen empatii. Wieczorami, po dniu pełnym wyzwań i przygód wdrapywał się na kolana pani Ani, obejmował ją za szyję i szeptał: mamuś, kocham cię. 15 maja chłopiec miał I Komunię św. Jako jeden z pierwszych zdał cały egzamin przygotowujący. Z radością biegał na wszystkie próby w kościele, na wycieczkę pokomunijną nie zdążył już pojechać. Teraz przyjmuje Komunię w szpitalu.

- Jestem osobą wierzącą. Wiem, że kiedyś spotkam się z synkiem w niebie. Ale jeszcze nie teraz - wtrąca kobieta. W tym czasie szczególnie zaprzyjaźniła się z Ojcem Pio. Zaczęło się od tego, że dziewczynka z sali narysowała portret świętego, potem dostała od zaprzyjaźnionej siostry zakonnej Damiany różaniec z jego wizerunkiem. Znajomy przywiózł jej relikwie, bandaż, który O. Pio miał założony na ręce. - Oddasz, kiedy uznasz, że nie będzie już ci potrzebny - powiedział.

Siła

- Rodzice innych dzieci w szpitalu mówią mi, że jestem silna. Ale ja nie mam innego wyjścia. Cała rodzina cierpi. Bliscy codziennie do mnie dzwonią i płaczą. Ja nie mam czasu na płacz, smutek, muszę iść z uśmiechem do syna. On musi widzieć, że ja jestem silna, że się nie boję - opowiada pani Ania. Ale nie ukrywa, że są chwile zwątpienia. Kiedy wieczorami siada przy łóżku Dawidka i w głowie, jak na filmie wracają sceny z jego dzieciństwa. Pierwsze słowo, pierwsze kroki, zabawy na placu zabaw, pierwsza jazda na rowerze, odarte kolana, beztroski śmiech. Dawid ma dwie siostry. Ośmioletnią Natalkę i starszą, czternastoletnią Amelkę. Siostry wiedzą, że brat jest ciężko chory.

- Za radą psychologa dobre informacje przeplatałam złymi. Powiedziałam im, że to ciężka choroba, ale że Dawid jest w dobrych rękach - wyjaśnia kobieta. Córki źle znoszą rozłąkę. Natalka przeżywa nieobecność mamy, starsza musiała szybciej dorosnąć.

Nadzieja

- Dwa lata temu ukończyliśmy dom, wróciłam do pracy. W końcu mogliśmy sobie pozwolić na pierwsze wakacje, wszystko zaczynało się układać, czułam spokój i bezpieczeństwo. Dziś rozsypało się to jak domek z kart - opowiada 40-latka. Po chwili kontynuuje dalej: Często zadaję sobie pytanie, dlaczego to spotkało nasze dziecko? Mówią, że Bóg nie daje krzyża nie do uniesienia. Jest nam z mężem bardzo ciężko. Tłumaczymy sobie, że Bóg dał nam Dawidka na 10 lat. Ile przez ten czas już nas ubogacił, ile dał nam radości. Wierzę w cud. Cuda przecież się zdarzają.

Dawid nie ma już takiej świadomości jak wcześniej. Leki, które przyjmuje, otumaniają go. Z chłopca pełnego życia, który nie potrafi usiedzieć minuty na miejscu, stał się uległy, otępiały. Ale widzi, kiedy mama jest smutna. Wtedy ruchem rączki wskazuje na uśmiech, albo trzyma ją za rękę i mówi: bez ciebie świat byłby smutny, mamusiu. - Syn jest moją największą siłą. Wiem, że gdzieś tli się iskierka nadziei. Jeżeli gdziekolwiek na świecie jest ktoś, kto potrafi pomóc Dawidkowi, to ja tę osobę znajdę - podkreśla pani Ania.

Na oddziale między rodzicami, ale i między dziećmi zawiązują się przyjaźnie. Wszyscy są jak jedna rodzina. Łączy je wspólny korytarz, świetlica, zabawa, klocki… rodziców wspólna walka z tym samym wrogiem. Zdarza się, że ktoś wygrywa, wychodzi, kogoś przenoszą gdzieś indziej, niektórzy… odchodzą na zawsze. Tu walka trwa cały czas, ale nikt nie składa broni. 17 września chłopiec skończy 10 lat. Już zaprosił wszystkich na swoje urodziny. - Chciałabym ten dzień spędzić w domu. Wierzę, że stan synka po radioterapii na to pozwoli - uśmiecha się mama.

Pomoc

Obecnie Dawidek czuje się trochę lepiej: mówi, siedzi, próbuje sam jeść. Radioterapia i chemia, którą ma podawaną działa. Natomiast do pełnej sprawności jest jeszcze daleka droga. Czeka go długa rehabilitacja, pomoc logopedy i neurologopedy. Potrzebne są pieniądze na konsultacje, wyjazdy, leczenie. Trwają już konsultacje z kilkoma klinikami na świecie. Na pomoc ruszyli znajomi i przyjaciele. Na Facebooku zawiązała się grupa: Licytacje dla Dawidka Wrony.

Chłopca można wesprzeć, wpłacając pieniądze na konto:

Fundacja ZOBACZ MNIE, ul. Ofiar Oświęcimskich 14/11, 50-069 Wrocław, SANTANDER BANK POLSKA SA,
28 1090 23 98 0000 0001 4358 4104
tytuł: „Dawid Wrona”

Wsparcie z zagranicy można kierować na konta walutowe fundacji:
Konto walutowe w EURO: 92 1090 2398 0000 0001 4307 1859
Konto walutowe w USD: 49 1090 2398 0000 0001 4690 2387
IBAN: PL SWIFT CODE: WBKPPLPP

Przy każdym przelewie wpisujemy w tytule: „Dawid Wrona”.

Pomoc można też przekazać przez stronę: Zobacz mnie. W rubryczce „CEL” piszemy: „Dawid Wrona”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Trwa bój o życie 10-letniego Dawida Wrony. Rodzina prosi o pomoc w walce z śmiertelnym wrogiem - Gazeta Krakowska

Wróć na bochnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto