Co najmniej 25 lat więzienia grozi 41-letniemu Robertowi K. z Brzeska, oskarżonemu o to, że 7 czerwca ub.r. usiłował zgwałcić i zamordować Annę W., 24-letnią mieszkankę Jodłówki (gmina Rzezawa). Wczoraj przed Sądem Okręgowym w Tarnowie rozpoczął się proces brzeskiego wampira.
Wampir - ten przydomek nie przylgnął do Roberta K. przypadkowo. Ma on za sobą 20 lat spędzonych za kratkami, a na sumieniu próbę gwałtu, napady na kobiety i gwałty, a także morderstwo połączone z gwałtem. Wszystkich przestępstw dokonał w Brzesku.
Najokrutniejszej zbrodni dopuścił się w 1989 r. W piwnicy bloku przy ul. Ogrodowej zgwałcił i udusił swoją sąsiadkę, 17-letnią Ilonę P. Sąd Wojewódzki w Tarnowie wymierzył mu za to karę 25 lat pozbawienia wolności, jednak Sąd Najwyższy złagodził ją do 15 lat, które mężczyzna w całości odsiedział. Wyszedł na wolność w 2004 r.
Niecałe trzy lata później zaatakował ponownie. Tym razem jego ofiarą stała się Anna W., studentka resocjalizacji. Feralnego dnia jechała z Jodłówki na rowerze do znajomych w Brzesku. Droga prowadziła przez las i w pewnym momencie dziewczyna zauważyła, że jedzie za nią na rowerze nieznajomy mężczyzna. Przyśpieszyła. Do Brzeska było już niedaleko, ale wtedy spadł w jej rowerze łańcuch. Napastnik tylko na to czekał. Dogonił Annę W. i zaciągnął ją w pobliskie zarośla. Dusił ją i poranił nożem. Uciekł spłoszony przez mieszkańca miasta.
W środę przed sądem nie okazywał żadnych emocji. Niewysoki, ubrany w jasną wiatrówkę i dżinsy, skuty kajdankami siedział na ławie oskarżonych i przez cały czas zasłaniał twarz rękami. Zgoloną do łysa głowę trzymał nisko spuszczoną.
- Nie przyznaję się do winy. Nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie - to jedyne słowa, jakie padły wczoraj z jego ust. Nic więcej nie powiedział także w czasie śledztwa.
Psychiatrzy utrzymują, że w chwili popełniania czynu K. miał ograniczoną poczytalność. Stwierdzili, że cierpi na dewiację seksualną zwaną raptofilią, czyli notoryczne gwałcicielstwo połączone z nekrosadyzmem, zboczeniem objawiającym się podnieceniem seksualnym na widok umierającej ofiary.
Na wniosek prokuratora Anna W. składała zeznania z wyłączeniem jawności rozprawy, tylko w obecności sędziów. Jedynymi osobami, którym pozwolono zostać na sali, byli matka studentki i adwokat oskarżonego. Roberta K. na ten czas wyprowadzono z sali rozpraw. Zeznania składali też inni świadkowie: mężczyzna, który uratował życie Anny W., jego sąsiad oraz dwaj policjanci.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?